Tendencyjne posługiwanie się syndromem bitych kobiet (SBK) w postępowaniach procesowych

Problematyka dotycząca przemocy w związkach partnerskich oraz w rodzinie jest skomplikowana i trudna. U podstaw wielu działań agresywnych znajdują się czynniki genetyczne, neurobiologiczne, neuropsychologiczne, psychologiczne, środowiskowe oraz sytuacyjne. Występowanie zachowań przemocowych zależy od specyficznej ich konfiguracji, wzajemnego oddziaływania, jego siły i intensywności. Podobnie złożone w swej istocie jest postępowanie osób doświadczających przemocy i pozostających w długoletnich relacjach z tymi, którzy je krzywdzą. Warto zauważyć, że możliwość zrozumienia obydwu zagadnień jest w dużym stopniu zniekształcona przez pojawiające się i krążące w przestrzeni publicznej mity, myślenie stereotypowe i tendencyjne. Skłonność do uproszczeń okazuje się w wielu przypadkach zgubna, oddalając nas od poznania i zrozumienia uwarunkowań zachowań przemocowych oraz mechanizmów wiktymizacji (stawania się ofiarom). Niejednokrotnie dominuje perspektywa dychotomiczna: ofiara – sprawca, która utrwala błędy w myśleniu, pozbawia społeczeństwo, specjalistów, ekspertów oraz przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości szerszej perspektywy, a wraz z nią – dynamiki tych zjawisk. Jednocześnie instrumentalne wykorzystywanie powyższych czynników w obronach adwokackich powoduje wypaczanie ich znaczenia, ośmieszanie, a w konsekwencji prowadzi do ich negatywnego odbioru, systematycznego pomniejszania wagi czy odrzucania.

Warto zauważyć i podkreślić z całą mocą, że zrozumienie i wyjaśnienie przyczyny zachowań agresywnych nie jest równoznaczne z ich usprawiedliwieniem. Może pozwolić jednak na dogłębniejsze badanie danych uwarunkowań, minimalizowanie występowania pewnych elementów oraz pomóc w projektowaniu skuteczniejszych rozwiązań. Przyjrzyjmy się w tym miejscu, jak stereotypowe myślenie oraz tendencyjne oddziaływanie w sprawach o znęcanie psychiczne oraz fizyczne może stanowić i stanowi pułapkę w postępowaniach procesowych.

Jednym z problemów jest brak podejścia indywidualnego. Często kobiety, którym nie można przypisać syndromu bitych kobiet traktuje się jako niedoświadczające przemocy. To fakt, że tę fizyczną łatwiej jest udowodnić aniżeli psychiczną, ponieważ można uzyskać jej obraz w postaci np.: zdjęć z obdukcji. Jednak to nie powinno przesądzać o czyjejś wiarygodności. Niestety tak się dzieje. Z jednej strony wiemy i nawet rozumiemy, że rany psychiczne są przeważnie niewidoczne lub po prostu ich skutki – niedostrzegalne. Istnieje jednak różnica pomiędzy niewidzeniem a brakiem chęci dostrzeżenia. To prawda, że możliwość zaobserwowania oznak zmian w psychice czy zachowaniu zewnętrznym wymaga próbki porównawczej, a tą często się nie dysponuje i dysponować nie będzie. Jednak posiadamy możliwość wysłuchania, którą niestety my sami lub instytucjonalne wymogi oraz praktyka ograniczają. Zdolność słuchania to aktywny proces, podczas którego staram się zrozumieć perspektywę danej osoby, ukryte motywacje i przesłanki, które doprowadziły do danej sytuacji lub jej trwania. To umiejętność wyobrażenia sobie, z czym dana osoba się mierzy, dlaczego nie dostrzega często oczywistych rozwiązań, odrzuca pomoc i wsparcie, dewaluuje kompetencje tych, do których udała się po radę. Wreszcie – dlaczego się miota, zmieniając co rusz zdanie na temat partnera przemocowego. Oznacza również minimalizowanie potrzeby oceny, kontrolę własnego rutynowego zachowania, emocji, wyjścia poza książkowe czy powszechnie narzucane metody pomocy. To prawda, że nie zawsze jest czas i możliwość oraz własna chęć, gdy utknęło się w biurokratycznej spirali sztampowego postępowania. Warto jednak pamiętać, że po drugiej stronie jest człowiek, za którego w jakimś sensie odpowiadamy, świadcząc ten a nie inny rodzaj wsparcia. Wszak my sami nie chcielibyśmy być traktowani tendencyjne i przedmiotowo. Czemu więc sami zbyt często tak postępujemy wobec innych?

Niejednokrotnie SBK wykorzystuje się jako dowód wiarygodności kobiety bitej przez partnera. To tak, jakby przyjmować, że pacjenta rzeczywiście boli głowa tylko wówczas, gdy można zdiagnozować u niego przewlekły zespół migrenowy. Jednak wiemy, że to nie jedyna możliwa przesłanka. Czemu zatem taki błąd pojawia się w kontekście zjawiska przemocy? Dodatkowo, w przypadkach, w których brakuje tej kwalifikacji, ucieka się od aspektów związanych z przemocą psychiczną lub pomniejsza ich wagę. Zwłaszcza gdy opowieść danej osoby nie spełnia naszych wyobrażeń na temat tego, czym jest lub winno być znęcanie psychiczne. Brakuje zrozumienia dla opisu sytuacji niezbyt drastycznych. Dziwią i wprawiają w zdumienie słowa, że ktoś kogoś krzywdzi zwracając uwagę, że gazeta jest brudna i nie należy jej czytać w łóżku. Słowa te mogą wydać się w swej treści banalne emocjonalnie, lecz takimi przestają być, gdy przyjrzymy się im bliżej. Osoba bowiem nie tylko nie zabiera gazety ze sobą do sypialni, lecz także nie miała takiego zamiaru. To fakt, że tak kiedyś uczyniła, lecz miało to miejsce 24 lata temu. Uznała wówczas uwagę partnera za rozsądną i zastosowała się do niej, przyjmując takie postępowanie jako normę. Od tamtej chwili jednak, ilekroć sięgnie po gazetę czy czasopismo, słyszy kilka razy dziennie to samo pouczenie. Ponadto dochodzą kolejne i tak tkwi w systemie nakazów oraz zakazów, których nawet nie próbowała łamać. Jej psychika jest nadwyrężona, a ona sama czuje się traktowana jak małe dziecko i wdrażana do funkcjonowania jako osoba w jakimś sensie nierozumna, głupia, ba nawet upośledzona umysłowo. Ważny zatem jest kontekst, szersza perspektywa, dopytanie, a nie wątpliwość czy niedowierzanie, że taka sugestia może stanowić przejaw znęcania psychicznego.

Nicholson i Sanghvi dostrzegli te problemy. Pokazują oni, że „syndrom bitych kobiet umacnia tradycyjny pogląd, że zeznania kobiet i dzieci są niewystarczające. Przyczynia się do dalszej „terapeutyzacji zjawiska przemocy w rodzinie”, co sprawia, że kwestia w coraz większym stopniu opisywana jest w terminach medycznych i psychologicznych. Tym samym umacnia się często wyrażane przekonanie, że kobieta może oczekiwać sprawiedliwości, tylko wtedy, jeśli cierpi z jakiegoś powodu. Im bardziej ceni się i im bardziej ufa zeznaniom specjalistów, tym mniej bierze się pod uwagę i mniejszą wagę przypisuje do zeznań samej kobiety. Tak więc głos kobiety wypierany jest przez głos tych, którym system prawny przyznaje wyższy status[1].

Do jakich jeszcze nieprawidłowości dochodzi ze strony różnych instytucji pomocowych, policji, prokuratury czy organów wymiaru sprawiedliwości? Otóż zbyt często możemy obserwować przesunięcie akcentu z zagadnień dotyczących stosowania przemocy na kwestie reakcji kobiety wobec niej. Na tej podstawie poszczególni przedstawiciele potrafią wysnuwać wnioski, że albo nie dochodzi do działań agresywnych albo nie są one tak tragiczne i traumatyczne w swych skutkach dla osoby ich doświadczającej. Gdyby bowiem były, odeszłaby ona od partnera przemocowego. Czy to prawda? Psychologia uczy nas, że tak nie jest, a takie stwierdzenia są przejawem ignorancji, bezmyślności i niewiedzy. Osoba może doświadczać pierwszych symptomów syndromu wyuczonej bezradności oraz znajdować się w sytuacji, gdy zaczyna nie dostrzegać możliwości i szansy na zmianę dla siebie i najbliższych. Funkcjonując dotychczas w błędnym kole przemocy może przejawiać pierwsze oznaki depresji, lęku, poczucia niskiej wartości. To nie sprzyja racjonalnemu sposobowi myślenia, którego od nich niejednokrotnie wymagamy, wypowiadając takie słowa – oskarżenia, jak powyżej. Ponadto, na skutek wieloletniego krzywdzenia mogło dojść do zmian w psychice, wpływających na zniekształcone postrzeganie rzeczywistości i jej odbiór w jeden, wyuczony sposób. Także do wyczerpania emocjonalnego, które nie pomaga w podejmowaniu walki o siebie. Doświadczanie znęcania psychicznego i fizycznego mogło również doprowadzić do trwałych uszkodzeń w mózgu, a to nie pozostaje bez wpływu na reakcje osoby. Warto zatem dostrzec, że zbyt często nasze własne przekonania, przeświadczenia czy przejęte punkty widzenia oddalają nas od poznania i zrozumienia określonych mechanizmów psychologicznych warunkujących trwanie w relacji z partnerem agresywnym, a nawet jego obronę.

Należy również dostrzec, że w trakcie postępowań procesowych dochodzi do przesuwania punktu ciężkości z zachowania mężczyzny na tzw. wady osobowości kobiety. Sprawia to, że jawi się ona jako istota irracjonalna. Czy faktycznie nią jest? Nie musi tak być, ponieważ to, co widzimy zewnętrznie jest uwarunkowane wewnętrznie. Żeby do tego dotrzeć, o ile chcemy i mamy możliwość, potrzeba wiedzy, doświadczenia, umiejętności interpersonalnych, odpowiednich metod wpływu i czasu. Dobrze w tym kontekście zapamiętać, że dalsze funkcjonowanie w związku przemocowym może stanowić racjonalną strategię przetrwania, nawet gdy nam wydaje się, że tak nie jest. (Szerzej patrz: Fundacja A.R.T.fundacjaart.pl – Baza wiedzy: Czy pozostawanie w związku przemocowym może stanowić racjonalną strategię przetrwania?) Sam nie jesteś w stanie przewidzieć, co byś uczynił na miejscu tej osoby, nawet gdy teraz, z całą stanowczością twierdzisz, że tak. Tym co ciebie odróżnia od tej kobiety – to przepaść kontekstu sytuacyjnego i doświadczenia, które nie pozostają bez wpływu na jej dalsze funkcjonowanie.

Warto zauważyć, że uwypuklanie kwestii pozostawania przez kobietę w relacji z partnerem agresywnym, odbywa się na ogół kosztem analizy psychofizycznej mężczyzny, w tym uzyskania odpowiedzi na pytania, np.:

  • dlaczego stosował przemoc?
  • dlaczego nie pozwolił kobiecie odejść?
  • dlaczego nękał ją i jej najbliższe otoczenie po jej odejściu?
  • dlaczego stosował wobec niej groźby karalne, w tym pozbawienia zdrowia i życia?
  • dlaczego dopuścił się jej zabójstwa?

Podsumowując. Brak dostępu do specjalistycznej wiedzy związanej z problematyką występowania przemocy w rodzinie i związkach partnerskich czy jej aktualizacji, niechęć do otwarcia się na nowe wnioski oraz wola pójścia na skróty, a także dominująca tendencja do zachowań ocennych, niemerytorycznych i tendencyjnych sprzyja posługiwaniu się stereotypami przez kolejnych sędziów, prawników i członków rady przysięgłych. Tym samym rodzi ich współuczestnictwo w trwaniu i rozszerzaniu tego zjawiska, ponieważ gdy problem traktuje się pobieżnie i w jakimś sensie lekceważąco poprzez własne działanie, to tak, jakby się brało udział w pewnej formie przemocy. Warto o tym pamiętać, gdy pojawi się kolejna krzywdzona osoba, opisująca swoje doświadczenie w ramach dotychczas nam nieznanych.

[1] za dr Liz Kelly,”Battered women’s syndrom: help or hindrance?”, Justice for Women Information Pack.

 

Autorka: dr Monika Gmurek (https://www.fundacjaart.pl/ludziefundacji/monika-gmurek-ekspert-fundacji-a-r-t-przeciwprzemocy-pl/)

Zdjęcie: Monique Weitch Photography    

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zamknij